środa, 4 lutego 2015

Nieproduktywnie i bezcelowo- jak wartościowo zarządzać życiem.

Niemiłosierne wycie wwierca się w Twój mozg z siłą młota pneumatycznego. Roznosi w drobny mak resztki snu,pochowanego na brzegu Twoich powiek. Bezczelny alarm, nieludzkie urządzenie. Masz ochotę wyrzucić je przez okno, usłyszeć trzask kruszonego plastiku i z sadystycznym uśmiechem zadowolenia zakopać się z powrotem pod kołdrą. Nic z tego. Sam wiesz. Przed Tobą nowy dzień. Czeka szef, rodzina, pies. Czekaja obowiązki, telefony,spotkania i niekończąca lista zadań do zrobienia na wczoraj.
Przyznaj szczerze,cieszy Cie to? Sprawia Ci przyjemność zaglądanie do kalendarza i odhaczanie kolejnych pozycji, zapisywanie nowych celów, poczucie bycia zajętym? Jeśli tak, cóż ten tekst może Ci się nie spodobać. Jeśli  na myśl o tym co masz do zrobienia czujesz przyspieszone tętno,a wnętrzności zaczynają sprawdzać możliwe drogi ewakuacyjne, to ...nie krępuj się i czytaj dalej.








Jeśli zapytasz wujka Google o temat produktywności, zarządzania czasem czy sposobu  odnajdywania celu w życiu, możesz spodziewać się co najmniej tysięcy odpowiedzi. Na każdej stronie znajdziesz mniej lub bardziej pomocne wskazówki dotyczące rozgryzienia interesujących Cię zagadnień. Zasadniczo też zostanie podkreślone jak istotne życiowo,jest mieć opracowane cele, najlepiej na każdy dzień,miesiąc i rok.  Jak ważne jest produktywne działanie i że tylko robiąc coś (najlepiej coś więcej niż inni) możesz cieszyć się pełnym i szczęśliwym życiem. W innym wypadku -umieraj mały, smutny,bezwartościowy człowieczku.
 Bullshit w żywe oczy.

O ile uważam,ze posiadanie jakiegoś celu,w stronę którego chcemy zmierzać, jest czymś dobrym, bo pozwala nam ukierunkowywać codzienne działania o tyle posiadanie ich zbyt wielu praktyką pożyteczną już nie jest.
Po pierwsze jeśli realizujesz jakieś założenie i nawet dobrnąłeś do końca- za chwile pojawia się kolejne. Zawsze chcemy coś ulepszać, coś osiągać, zdobywać. Chcemy więcej lub się od nas tego więcej wymaga. Zresztą życie samo w sobie jest wartością zmienną wiec prędzej czy później,nawet pomimo stawianych oporów, będziesz zmuszony coś zrobić,gdzieś ruszyć,coś zadziałać- czy to twój własny wybór czy odgórnie narzucony. Czy tego chcesz czy nie.  Możesz odnieść wrażenie ,że gdy zrealizujesz ten następny krok to dopiero poczujesz się szczęśliwy i kompletny, usiądziesz na tyłku , będziesz spijał śmietankę i wcinał owoce własnej harówy. Mogę Cie zapewnić,że prędzej nabawisz się odcisków od torowania sobie drogi do upragnionej mety niż tam z satysfakcją osiądziesz i przyklejony dupskiem do krzesła nie ruszysz dalej. Zawsze będzie jeszcze coś do zrobienia. Osiąganie celów, może dawać mnóstwo satysfakcji,jeśli faktycznie się ku nim zmierza. Niebezpieczeństwo pojawia się wówczas,kiedy za ich pomocą określamy poziom swojego zadowolenia z życia- jak schudnę/znajdę miłość/ będę mieć większy dom/cycki/samochód/lepszą prace/ to wtedy dopiero będę szczęśliwą, zrealizowaną i w ogóle cacy osobą. Zapewniam Cię-nie będziesz. Masz już wszystko czego potrzebujesz do pełnego i świadomego życia. Nie wiesz gdzie tego szukać? Spójrz w lustro, ta śmieszna owalna (u niektórych tez jajowata czy kwadratowa) część wystająca ponad  korpus - ot,cała tajemnica. Wszystko zaczyna i kończy się tam- w pełni ukształtowane i skończone- dobre takie jakie jest. Używaj mądrze
Przed zastosowaniem nie potrzebujesz konsultować się z lekarzem ani farmaceutą. 

Masz czasem takie dni, kiedy czujesz,ze każda część Twojego ciała stanowi oddzielny byt, nie kooperujący ze sobą  i nie przeciwstawiający się grawitacji? Albo kiedy czujesz się jak biedne jagniątko rzucone na pożarcie lwu-dniu, rozrywanym przez kły czasu, obowiązków, wymagań pracy i rodziny. Kiedy wieczorem zostaje z Ciebie tylko mały podkulony ogonek? 
A teraz się przyznaj,czy w tym nawale spraw niecierpiących zwłoki, wymagającej Twojej uwagi, był tam moment na zrobienie choćby małego kroczku w stronę tego co chcesz osiągnąć? jeśli tak, gratuluje- w niedalekiej przyszłości zasilisz szeregi pacjentów psychiatryka lub OIOM-u. W innym wypadku, oprócz zmęczenia-które przygniata Cie do ziemi z siłą jaką przeciążenie wciska w fotel kierowcę bolida formuły 1 - z całą pewnością pojawia się też cos jeszcze: poczucie winy. Tak mili Państwo, tak jesteśmy skonstruowani,że kiedy coś zawalamy (zwłaszcza rozdrabniając naszą uwagę na kilka czynności jednocześnie, żadnej nie wykonując tak naprawdę dobrze) to w pierwszej kolejności wyrzucamy sobie nieudacznictwo i debilizm. Karcimy siebie jak nieposłusznego psa, który zamiast na trawnik wysikal sie w nowiutka pare drogich butow Czujemy się jak ostatni frajerzy; a w samokrytyce nie mamy sobie rownych.  To samo dzieje sie, nie tylko, kiedy z różnych względów zabraknie czasu na naprawdę dla nas ważne rzeczy,ale również wtedy, kiedy mamy słabszy dzień,czujemy się jak kupa nieszczęścia- najchętniej zaszylibyśmy się w ciemnym kacie z paczka chipsow i ulubionym serialem/filmem/gra komputerowa.
 Ale jak to? Tak cały dzień przebimbać? Nie czujesz wyrzutów sumienia,że  ktoś pracuje w pocie czoła i za chwilę będzie miał to czego Ty tak bardzo pragniesz osiągnąć? Jak możesz nie robić nic produktywnego? Nie działać? Nie ścigać się z czasem? Przecież takim podejściem niczego nie osiągniesz?! ...
Jak się z tym teraz czujesz? Poczułeś gorzki wydźwięk tej paplaniny? zabolał Cię ząb? Zakłuło po żebrach?

Motywacyjne hasła, obrazki czy teksty są dobre kiedy chcesz działać,ale potrzebujesz takiego delikatnego kopniaka (albo przyjacielskiego kuksańca),żeby ruszyć z miejsca. Są solą na Twoje umęczone rany,kiedy fizycznie i psychicznie czujesz się wypruty (marząc o odpoczynku),a jedyne co otrzymujesz to poczucie ze jesteś zaśmierdłym leniem,przygniatanym poczuciem winy. Przyznaj się szczerze sam przed sobą : czy choć raz Cie to nie spotkało? Czy zaszczuty tą nagonka sukcesu, życia w pedzie, nie realizowałeś jeszcze (nie daj Boże) nie swoich celów, bo przecież tak bardzo wypada być zajętym, być w biegu. Nawet jeśli podążasz za czymś czego ty sam pragniesz, w którymś momencie może to obrócić się przeciw Tobie. Życie może sie na Ciebie wypiąc i zgotować takie okoliczności,w których swoje cele będziesz musiał,chcąc czy nie chcąc, odłożyć na bok. 

Ile razy czytam, wstawaj 30minut wcześniej- będziesz miał więcej czasu na to co naprawde lubisz robić. W takich chwilach mam ochotę mentalnie splunąć autorowi w twarz...bo do czego to Cię doprowadzi? W najlepszym razie do zwiększonej podaży kofeiny,irytacji i braku energii. Zreszta gdybys na co dzień robił to co sprawia Ci frajdę, nie musiałbyś skracać sobie snu.
Kiedy ktoś próbuje mnie zmotywować do działania, a moje ciało woła z utęsknieniem poduszkę to pokazuje mu środkowy palec i rzucam się w ramiona Morfeusza. 

Ludzie są tak pochłonięci tym,żeby coś robić i mieć,że zapomnieli jak  być. Zapomnieli jak być,nie robiąc nic. Zapomnieli jak to jest odpoczywać,relaksować się,bez poczucia,że coś ich omija ( bo przecież teraz mogliby robić ważny projekt/czyścić lodówkę/podbijać świat) Może jeszcze o tym nie wiesz, ale  nie jesteś króliczkiem Duracella z wymienna bateria o przedłużonej żywotności. Jeśli nie zrobisz sobie porządnego resetu,nic z tego co zamierzyłeś nie osiągniesz. Twoje physis i psyche odmówią Ci współpracy. Będziesz tak stał, wykonczony, szarpiąc się sam ze sobą, plujac w nerwach na własną niemoc.
Przystopuj, wyluzuj, odpuść czasem- bez twojej gonitwy świat i tak będzie dalej istniał. Kołowrotek będzie się kręcił nawet gdy z niego wysiadziesz. 

Z ręka na sercu ...
Kiedy ostatni raz wstałeś bez budzika, zrobiłeś sobie pyszną kawę (nie bo musiałeś,tylko chciałeś) delektując się jej smakiem,jedząc spokojnie śniadanie? Kiedy wyszedłeś na spacer, bez telefonu,zegarka, idąc wolno, chłonąc otoczenie całym sobą,każdym zmysłem? Kiedy położyłeś się na trawie, wsłuchując się w odgłosy natury i próbując odnaleźć znajome kształty w chmurach nad twoją głowa? kiedy wstałeś i po prostu robiłeś coś co lubisz,bez myśli ,,to muszę,, ,,to powinnam/powinienem,,bez poczucia pośpiechu?



Nie mówię,że posiadanie celu jest złe,że szukanie sposobów na produktywność jest bezsensowne. 
Złe jest nieumiejętne korzystanie z tych narzędzi. Sprowadzanie swojego życia do listy zadań,które odhaczamy z nadzieją,że będziemy chociaż odrobinę bliżej naszego wyidealizowanego życia - życia które istnieje tylko w naszych głowach. Podporządkowywanie codzienności pod własne upodobania nie biorąc pod uwagę wszystkich zmiennych. W końcu zamykanie się w świecie własnych wizji, skupianiu na mecie nie dostrzegając szans które pojawiają się poza wyznaczoną trasą.
Doświadczać życia a nie tylko je przetrwać-toż to powinien być cel sam w sobie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz